Historia literatury polskiej nie należy współcześnie do tematów modnych. Dlatego nasza polityka kulturalna za jedną ze swoich podstaw przyjęła tezę o „końcu paradygmatu romantycznego kultury polskiej”. Jednak nawet ci, którzy jeszcze przed kilku laty podzielali tę opinię, dostrzegają obecnie kryzys humanistyki, gorszą się upadkiem wiedzy historycznej absolwentów szkół, ubolewają, że standardy kultury literackiej wyznaczane są przez tanią rozrywkę. I chociaż nikt nie przeczy utrwalonej prawdzie, że Polacy w XIX wieku przetrwali próbę istnienia bez państwa dzięki sile swojej kultury, a niektórzy pamiętają też, jak znaczącą rolę odgrywała literatura w opozycji demokratycznej i ruchu „Solidarności lat 1977-1989, to przecież dzisiaj prawie nikt nie uważa, że literatura jest siłą poważną, która potrafi wpłynąć na realny bieg spraw tego świata.
To, że kiedyś literatura znaczyła dla Polaków tak wiele, a obecnie znaczy tak mało, wynikać może z zapoznania myśli Maurycego Mochnackiego, że literatura jest samoświadomością zbiorową narodu, który przez nią zdobywa „uznanie samego siebie w swoim jestestwie”. Prawda ta, wraz z opartym na niej paradygmatem kultury ustępuje, w potocznej opinii, przed wyobrażeniami uznawanymi za oczywiste, choć mylnymi. I tak, dziedzictwo literackie i kulturowe, które jest dla nas czymś zastanym, bezrefleksyjnie uważamy za coś niezagrożonego, istniejącego z natury rzeczy, jak przyroda. Jedni wyobrażają sobie przy tym kulturę jak wielkie muzeum starych, cennych przedmiotów, sobie przypisując rolę strażników wystawy (której, niestety, prawie nikt nie zwiedza). Drudzy z kolei traktują literaturę wyłącznie jako pole indywidualnej samorealizacji, lustro dla współczesnych Narcyzów, które istnieje tylko po to, żeby oni mogli się w nim przeglądać.
Tymczasem kultura nie jest ani muzeum, ani lustrem. Jej status – jak nas uczy dziedzictwo naszego Patrona – jest znacznie wyższy. Stanowi ją świat wartości ludzkich, objawionych przez Boga a wydźwigniętych ponad przyrodę twórczym wysiłkiem minionych pokoleń i utrzymywanych dzięki pamięci i osiągnięciom kolejnych generacji. Kultura będąc formą zindywidualizowanego życia umysłowego zarazem jest drogą otwartą ku Transcendencji i rzeczą międzypokoleniowej wspólnoty. Wspólnoty, która stale musi troszczyć się o to, żeby ze szlaków otwartych przez naszych poprzedników mogli skorzystać w przyszłości także nasi następcy.
Fundacja im. Maurycego Mochnackiego kieruje swoje propozycje do wszystkich, którzy przyjmują takie myślenie jako zasadę owocnego działania w życiu artystycznym i umysłowym, w mediach i w edukacji.
Andrzej Waśko
Prezes Fundacji im. Maurycego Mochnackiego